LEGENDY PIOTRKOWSKIE

Powiastka o złotym łańcuchu królowej Jadwigi

Witajcie Goście Piotrkowa! Zapraszamy Was do zapoznania się z jedną z najcenniejszych opowieści naszego miasta, która przeniesie Was w czasy, gdy Piotrków stanowił serce Polski średniowiecznej.

Piotrków w dawnych wiekach

W owych dawnych czasach, Piotrków rozbrzmiewał gwarem i był miejscem, gdzie zjeżdżali się rycerze i duchowni, by ważyć sprawy Rzeczypospolitej. W murach Starego Miasta tętniło życie, a rzemieślnicy i kupcy oferowali swoje dobra na licznych kramach.

Nieszczęścia i odbudowa

Niestety, miasto nie raz doświadczyło klęsk żywiołowych, które niszczyły je i wymagały odbudowy. Ostatni raz to zadanie przypadło królowi Jagielle, który postanowił umocnić gród potężnymi murami obronnymi. Lecz skarbiec królewski okazał się pusty, a na ratunek przyszła królowa Jadwiga, ofiarując na ten cel swoje klejnoty, w tym bezcenny złoty naszyjnik.

Znak wdzięczności Piotrkowian

W geście wdzięczności, mieszkańcy Piotrkowa wmurowali w obronne mury miasta znak pamięci o hojności królowej. Po zachodniej stronie, gdzie dziś góruje klasztor dominikanek, można dostrzec łańcuch z czarnych cegieł, symbolizujący dar królowej Jadwigi dla naszego miasta.

Mamy nadzieję, że ta historia wzbogaci Waszą wiedzę o naszym pięknym Piotrkowie i będzie inspiracją do dalszego odkrywania jego tajemnic. Zapraszamy do odwiedzenia murów, gdzie do dziś możecie zobaczyć ten historyczny znak.

Opowieść o Księciu Łokietku i dzwonnicy przy kościele Farnym

Zapraszamy Was, Drodzy Goście, do zanurzenia się w dawnych dziejach Piotrkowa, gdzie w murach naszego miasta rozegrała się historia pełna zacnych czynów i rycerskiej odwagi.

Książę Władysław Łokietek - bohater narodowy

W czasach, gdy Władysław Łokietek, ówczesny książę, stawiał czoła wyzwaniom losu, aby zjednoczyć rozdrobnione Królestwo Polskie, przeciwnością jego zamierzeniom byli między innymi Czesi. Po jednej z bitewnych klęsk, książę musiał opuścić granice kraju, lecz los sprawił, że znalazł schronienie w Piotrkowie.

Dzwonnica kościoła Farnego - schronienie przyszłego króla

W chwili, gdy pościg czeskich żołnierzy był już bliski schwytania księcia, mieszkańcy Piotrkowa, miłujący Łokietka, postanowili mu dopomóc. Ukryli go w skarbczyku, który mieścił się w dzwonnicy kościoła farnego, obok kościelnego archiwum. Do dnia dzisiejszego, przechadzając się ulicą Krakowskie Przedmieście, można podziwiać w wieży maleńkie okienko, przez które do kryjówki przyszłego władcy Polski docierało światło.

Niech ta opowieść będzie dla Was, Szanowni Obywatele i Przybysze, przypomnieniem o odwadze i determinacji, które kształtują losy narodów. Serdecznie zapraszamy do odwiedzenia kościoła farnego, by na własne oczy ujrzeć to historyczne okienko, świadectwo niezłomności i sprytu naszych przodków.

Historia o Opiekunce Piotrkowa

Zapraszamy Was, Drodzy Przybysze, do poznania opowieści, która od wieków rozbrzmiewa w sercach piotrkowian, niosąc przekaz o cudownej obronie naszego miasta.

Piotrków w obliczu najeźdźcy

W dniach, gdy nasz gród stanął w obliczu najazdu Szwedów, ci sami, którzy później nie sprostali mocy Jasnej Góry, Piotrków okazał się niezłomny. Król Szwedów, Karol Gustaw, groził, że po zdobyciu miasta zrówna je z ziemią, a jego mieszkańców pozbawi życia.

Niebiańska opieka nad miastem

Lecz wśród strachu i niepewności, stało się coś niezwykłego. Nad kościołem Farnym, który do dziś jest ozdobą Starego Miasta, ukazała się postać niewiasty w błękicie, promieniująca blaskiem nie z tego świata. Piotrkowianie wierzą, że była to sama Matka Boża, która objawiła się najeźdźcy, by ukazać swoją opiekę nad miastem i jego ludźmi.

Skutki cudownego zjawiska

Przerażony król Szwedów odstąpił od swych złowrogich planów. Choć miasto zostało zdobyte, żaden z mieszkańców nie doznał krzywdy. Co więcej, miasto zostało oszczędzone od grabieży, gdyż jeden z dowódców szwedzkich, poruszony widokiem „niewiasty w błękicie”, zakazał plądrowania Piotrkowa i jego ludzi.

Mamy nadzieję, że ta legenda wzbogaci Waszą wiedzę o naszym pięknym mieście i będzie inspiracją do dalszego pielęgnowania jego historii i tradycji. Serdecznie zapraszamy do odwiedzenia miejsc, które były świadkami tych niezwykłych wydarzeń.

Historia o Dzwonach Siostrzanych nad Jeziorem Bugaj

Zapraszamy Was, Drodzy Mieszkańcy i Goście, do poznania opowieści, która od wieków tkwi w sercach piotrkowian, niosąc przekaz o dwóch siostrach i dzwonach, które odmieniły ich losy.

Piotrków i jego legendy

Dawno temu, być może w epoce, gdy szesnaste stulecie przechodziło w siedemnaste, dwie siostry - Józia i Tereska - przemierzały drogę wiodącą przez groblę i most ku Piotrkowowi. Wędrowały brzegiem jeziora, gdzie ich oczom ukazał się niezwykły widok - dwa dzwony kościelne, duży i mały, spoczywały w płytkiej toni.

Wybory siostrzane

Józia, silniejsza z sióstr, wydobyła z wód większy dzwon, marząc o bogactwie, które mógł przynieść jej sprzedaż tego skarbu piotrkowskim kupcom. Tereska zaś, wybierając skromniejszy dzwon, postanowiła ofiarować go kościołowi, by służył wiernym przez wieki.

Przestroga i pamiątka

Losy dzwonów potoczyły się różnie. Mały dzwon, dzięki Teresce, zajął miejsce w sygnaturce kościoła farnego, a jego dźwięk przez lata przypominał o dobroci i ofiarności dziewczyny. Duży dzwon, którego Józia nie zdołała utrzymać, potoczył się w głąb jeziora Bugaj, gdzie zatonął, pozostawiając po sobie jedynie echo, które czasem można usłyszeć w ciszy nad wodami.

Niech ta legenda będzie dla Was, Szanowni Obywatele i Przybysze, przypomnieniem, że wybory, które czynimy, mogą odbić się echem przez wieki. Serdecznie zapraszamy do odwiedzenia brzegów jeziora Bugaj, gdzie historia wciąż żyje wśród fal.

Opowieść o Zaginionym Grodzie nad Wierzejkiem

W dawnych czasach, gdy świat był jeszcze pełen tajemnic, a ludzie żyli w zgodzie z naturą, istniała wieś, której losy owiane są mrokiem legend. Rzeka Wierzejka, która opływa Piotrków Trybunalski, kryje w swoich nurtach historię Zaginionego Grodziska, zwanego przez przodków “Bugajem”.

Mówi stara opowieść, że w miejscu, gdzie dziś rozpościera się jezioro Bugaj, stał niegdyś kościół murowany, a wokół niego rozciągała się prosperująca osada. Jej mieszkańcy, choć ochrzczeni w wierze chrześcijańskiej, słynęli z niecnego postępowania. Wśród nich dwaj bracia, których serca przepełniała nienawiść tak silna, że wznieśli między sobą mur, aby na siebie nie patrzeć.

Nie wiadomo, co było źródłem ich sporu, lecz nie tylko oni zatracili się w złości. Cała wieś pogrążała się w nieustających waśniach, nie szanując ani boskich, ani ludzkich praw. Aż pewnego dnia, za grzechy swoje, kościół wraz z osadą zapadł się pod ziemię, a woda zalała dawne siedziby, tworząc głębokie jezioro.

Legenda głosi, że w święta Bożego Narodzenia oraz Wielkanocne, nad wodami Bugaju słychać dzwony zatopionego kościoła. Lecz usłyszeć je mogą tylko ci, którzy żyją uczciwie i sprawiedliwie, zasługując na szacunek bliźnich.

Kronika o Belbogu i Łysej Górce

W głębi dawnych wieków, za bramą sieradzką, gdzie mur obronny Starego Miasta piotrkowskiego rysował granicę między ludźmi a dziką przyrodą, wznosiła się Łysa Górka. To właśnie tam, wedle opowieści, wojewoda Wszebor miał strzec trybunalskiego grodu z majestatycznego zamku, którego ślady zaginęły w mrokach historii.

Przed bramami tego zamku, na samym szczycie Łysej Górki, stała świątynia poświęcona Belbogowi – dobremu bóstwu pogańskiemu, które życzliwie spoglądało na mieszkańców Piotrkowa. Lecz mimo swej dobroci, Belbóg miał jedną wadę: otaczał się złymi duchami, biesami i czartami, a także kobietami oskarżanymi o czary i wiedźmowanie. Te niepokojące związki sprawiały, że mieszkańcy omijali Łysą Górkę szerokim łukiem, zwłaszcza nocą, gdy Belbóg gromadził swoich demonicznich towarzyszy na sabatach.

Ziemia ta należała do rodu Łysogórskich, którzy, nie mogąc czerpać korzyści z posiadłości opanowanej przez ciemne moce, z radością sprzedali ją Starczewskim. Nowi właściciele, zdecydowani oczyścić górkę z czarciego wpływu, wznieśli tam klasztor i kościół, które do dziś górują nad okolicą, a opiekę nad nimi sprawują Ojcowie Bernardyni.

Powiastka o Piotrze z Moraw

W zamierzchłych czasach, kiedy to ziemia piotrkowska pokryta była gęstymi lasami, a wśród nich skrywała się osada, przybył do niej misjonarz, znany jako Piotr z Moraw. W miejscu, gdzie dawne bóstwa spoglądały na świat z kamiennych twarzy, wzniósł on kościół z drzewa, by głosić słowo nowej wiary.

Mieszkańcy “Krakówki”, dotąd żyjący w cieniu pogańskich obrzędów, przyjęli chrześcijaństwo z otwartymi sercami. Święty gaj poszedł pod siekierę, a posągi bogów legły w gruzach, zostawiono jedynie dąb, który miał moc uzdrawiania. Gdy Piotr uznał swoje dzieło za zakończone, opuścił przyjazne mu brzegi i udał się na północ, do osady słynącej z kunsztu wojennego.

Tamtejsi ludzie, dzicy i przywiązani do starych wierzeń, nie przyjęli go jednak z otwartością. Zmuszony do powrotu, Piotr kontynuował swoją misję wśród mieszkańców “Krakówki”, aż do dnia, gdy pogańscy Piotrkowianie, w gniewie i strachu, zniszczyli kościółek i rozproszyli wiernych.

Pogaństwo zatriumfowało, lecz nie na wieki. Z chwilą, gdy Mieszko I przyjął chrzest, światło wiary powróciło nad brzegi Strawy i Strawki. Choć świątyni brakowało, to za czasów księcia Mieczysława, być może Włostowica, zbudowano nowy kościół, który przetrwał do naszych dni.

Historia o Świętym Dębie i Czarnym Duchu

W odległych, niepamiętnych czasach, kiedy to gród piotrkowski jeszcze młody był, a wody i bagniska otaczały go zewsząd, mieszkańcy na palach drewnianych swe domostwa wznieśli. Bezpieczne one były, póki miejsca starczyło dla wszystkich. Lecz gdy na bagnach ciasno się zrobiło, lud przeniósł się na wzniesienie, gdzie dziś Stare Miasto się znajduje, oraz na południowy brzeg Strawki, gdzie bujne lasy rosły.

Tam, gdzie teraz kościół Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny stoi, święty gaj niegdyś się rozciągał, czczony przez lata jako siedlisko dawnych bogów. W sercu tego gaju, gdzie dzisiaj dzwonnica góruje, rósł dąb ogromny, poświęcony Czarnemu – bóstwu pogańskiemu, którego moc lecznicza znana była jeszcze w XVIII stuleciu. Lecz z chwilą, gdy Piotr Morawiak na te ziemie przybył, Czarny musiał swoje siedlisko opuścić, a wraz z nim odeszły stare wierzenia.